OPINIE UCZESTNIKÓW
Wiesław Hołdys, reżyser, kierownik projektu:
Uwielbiam Aleksandra Fredrę. Uwielbiam Papkina - dlatego, że w postaci tej, jak w lustrze, może odbić się każdy: stary i młody, chłop i baba, biedny i bogaty, śmieszny i tragiczny. Nienawidzę upupienia Fredry, przez to, iż stał się obowiązkową lekturą szkolną. I fascynuje mnie Ukraina.
Dlatego, gdy otrzymałem od Danuty Glondys z Willi Decjusza propozycję zrobienia czegoś, co wiązałoby się z kulturowym ożywieniem Dworu Fredrów Beńkowej Wiszni pomyślałem: Papkin zmartwychwstały i cudownie rozmnożony, w peruczce i z przyklejonymi wąsikami, z zawsze pustą sakiewką, wędrujący ze szpadą i gitarą od Rudek do Lwowa, od Preszowa do Przemyśla. Polski strach na wróble.
Koncept Papkina jako stracha na wróble wymyślił Jan Polewka, człowiek, który o Fredrze i „Zemście” wie prawie wszystko. Natomiast dla mnie, jako reżysera i kierownika projektu, ważnym pytaniem było, czy młodzi ludzie (od początku projekt ten wymyśliłem jako warsztat młodzieży ukraińskiej i polskiej zakończony prezentacją powstałego w jego wyniku spektaklu plenerowego), karmieni od dzieciństwa Fredrą jako lekturową papką, potrafią zafascynować się Papkinem. I odpowiedź na to pytanie, jaką otrzymałem od młodych przeszła moje oczekiwania - tak, Papkin młodych fascynuje, śmieszy, tumani i przestrasza. Zwróciłem się do młodzieży z prośbą o napisanie fragmentów scenariusza - ilość, świeżość i jakość wspaniałych pomysłów i samodzielnie napisanych pastiszów Fredry była niesamowita!
Z tak zebranym materiałem rozpoczęliśmy warsztaty z gośćmi z Ukrainy w Willi Decjusza. Dość szybko zorientowaliśmy się, że arcypolskiego Papkina trzeba zetknąć i skonfrontować z arcyukraińskimi obrzędami (jak np. picie wódki na grobach) i arcyukraińskimi pieśniami (nawet nasi partnerzy z Ukrainy znaleźli pieśń o krokodylu - pewno o tym, którego Klara zażądała od Papkina). Pierwszy pokaz odbył się w upalne, letnie popołudnie w ogrodach Willi Decjusza dla - co tu ukrywać - tłumnie przybyłej, żądnej przygód Papkina gawiedzi z Krakowa, a także z zagranicy. Pozytywnie zaskoczyło mnie też to, że cudzoziemcy, nie znający przecież polskiego, doskonale zrozumieli wszystko. Papkin jest uniwersalny. Teatr też. Szczególnie teatr w wykonaniu międzynarodowej grupy.
Natomiast wszyscy mieliśmy świadomość, że spełnienie projektu nastąpi dopiero na Ukrainie, w dworku Fredrów, zajmowanym teraz przez Wiszniańskie Kolegium Lwowskiej Akademii Rolniczej. Od razu trzeba napisać - podjęto nas tam niezwykle gościnnie, partnerzy z Ukrainy okazali się niezwykle troskliwymi i otwartymi gospodarzami. A spełnienie projektu nastąpiło podczas pierwszego spektaklu w Beńkowej Wiszni, a także podczas spektaklu na XVI-wiecznym dziedzińcu Czarnej Kamienicy (zwanej też - i słusznie - małym Wawelem) przy lwowskim Rynku. Owe spełnienie nastąpiło dzięki widzom: mieszkańcom dwóch niewielkich miejscowości Beńkowej Wiszni i Rudek. Dla nich było to po prostu wydarzenie, które odbyło się w dworze, który należał niegdyś do pochowanego w rudeckim kosciele Aleksandra hrabiego Fredry. Nawiązaliśmy kontakt z proboszczem parafii w Rudkach (jeśli kiedyś będziesz, czytelniku, w tamtych stronach - koniecznie odwiedź kościół parafialny w Rudkach - jest niezwykły), który także podczas mszy zaprosił wiernych do udziału w naszym spektaklu - i zarówno on, jak i przybyli na spektakl widzowie wyrazili bardzo przychylne opinie o naszej prezentacji.
We Lwowie natomiast - obok przybyłych na spektakl Polaków i Ukraińców - w naszej prezentacji uczestniczyli także - podobnie jak w Krakowie - cudzoziemcy: Niemcy, Czesi, Włosi, dla których nasz spektakl był dodatkową, turystyczną atrakcją. Jeżeli zaś chodzi o widzów polskich, to wielu z nich podchodziło po spektaklu i ze łzami wzruszenia dziękowało. No cóż, od dawna wiadomo, że kużden lwowiak nie struga funia i fason trzyma!
Aż się chce podjąć następną podróż - tym razem śladami „Trzy po trzy” Fredry, w towarzystwie widm hrabiego Jana Potockiego, który woził je po całym świecie i opisał w manuskrypcie z Saragossy – aż go dopadły na Ukrainie i w wampira przemieniły, kulkę od cukiernicy poświęcić u księdza poleciły, a na koniec ową kulkę w pistolet nabić i w łeb palnąć kazały. Panopticum wyobraźni.
Opinie uczestników warsztatów i wykonawców:
Ewa Knap:
Na Ukrainie byłam po raz pierwszy.Ogromne wrażenie zrobiła na mnie wizyta w Rudkach i we Lwowie. Niezwykle interesujące były warsztaty w Beńkowej Wiszni, wspólne z grupą ukraińską. Próbowaliśmy połączyć nasze pomysły i stworzyć jedno, wspólne przedstawienie. I naprawdę nam się
udało. My, Polacy nauczyliśmy się kilku pieśni ukraińskich, a Ukraińcy nieraz dołączali do nas, gdy śpiewaliśmy po polsku. Bardzo byliśmy zaskoczeni, jak niezwykle brzmią teksty Aleksandra Fredry w języku naszych sąsiadów. Spędziliśmy razem kilka pracowitych dni, a wysiłki zostały docenione przez publiczność, która była nam bardzo przychylna.
Marianna, Ukraina (Marianna za sprawą warsztatów postanowiła zacząć się uczyć języka polskiego)
Mam na imie Marianna – Teresa. Ucze sie na III kursie „Organizacja wyrobnictwa” byhalterśkoho oddzialu, Wysznianskim koledgu. Ja jestem bardzo szczenślwa wystempować razem z teatrem „Mumerus”. Ten moment ja bende pamientać dlugo. Artysći z tego teatry są bardzo mili i dobrze wyonywali swoje role. Oni nazawsze zostaną w moim sercu.
Tomasz Puła:
Wyjazd na Ukrainę był dla mnie wielce interesujący z kilku powodów. Po pierwsze mogłem wraz z profesjonalnymi aktorami, jak i kolegami i koleżankami amatorami, włożyć swój wysiłek, by powstał, w mojej opinii, dobry spektakl. Po drugie, miałem okazję poznać i zaprzyjaźnić się z grupą ukraińską, poznając jednocześnie ich kulturę, poglądy i patrzenie na świat. Po trzecie, odwiedziłem kraj o którym miałem zupełnie inne wyobrażenie. Ponad tymi wszystkimi atutami, największą zaletą tego projektu było wkomponowanie w spektakl mieszanki kuturowej. Jako ludzie z różnych narodów, stworzyliśmy spektakl, który nosił w sobie wielokulturowość, co potęgowane było miejscem, w którym przedstawienia się odbyły. Beńkowa Wisznia i Lwów jako ,,dawna Polska" z jej historią i bogactwem i nowi włodarze tych miejsc, którzy skrzętnie wkomponowali swoją narodowość w te miejsca. Te wszystkie aspekty składają się w jedną, arcyciekawą całość.
Aleksandra Wierzbak
Miały być to całkiem szczere przemyślenia, tak więc żadnego owijania w bawełnę! Warsztaty teatralne były swego rodzaju motywującym bodźcem, aby otworzyć się na innych i nauczyć wyrażać samego siebie. Była to także możliwość poznania ludzi,z którymi czystą przyjemnością jest oddać się twórczej pracy, zwłaszcza jeśli towarzyszy jej rodzinna atmosfera i spora dawka humoru. Różnice dzielące nas z grupą ukraińską, wynikające z odmiennej kultury, schematów zachowań i osobowości, byłyby moim zdaniem w innych przypadkach trudne do pokonania, ale okazało się, że z teatralnego punktu widzenia, krokodyl może nas połączyć i sprawić, że przestaje się zwracać tak dużą uwagę na to co niezrozumiałe czy nawet zniechęcające, liczy się wtedy to co można zrobić razem dla ogólnego dobra. Każdy mógł z tego wynieść coś dla siebie. Przyznaję, że Ukraina wzbudziła we mnie mieszane uczucia - z jednej strony jej specyficzne piękno przyciąga i fascynuje, z drugiej strony jest w niej coś absurdalnie biednego, przytłaczającego, krzywdzącego dla ludzi, których zrodziła...”
(Gwoli wyjaśnienia; przywołany w tekście krokodyl odnosi się do znanego powszechnie cytatu z „Zemsty” - w naszym projekcie ów cytat był oczywiście przetłumaczony na ukraiński, a także wzbogacony ukraińską pieśnią ludową o krokodylu i stosowną etiudą na temat krokodyla - przyp. WH)
Natasza Dziwisz, koordynator projektu z ramienia Willi Decjusza:
Prowadzony od dwóch lat przez Stowarzyszenie Willa Decjusza program rewaloryzacji konserwatorskiej w Zespole Pałacowo-Parkowym Fredrów w Bańkowej Wiszni na Ukrainie, obejmujący inwentaryzację budynków, badania architektoniczne i archeologiczne oraz opracowanie koncepcji i projektu dostosowania odrestaurowanego obiektu do potrzeb międzynarodowego centrum kultury, został w 2010 roku połączony z programem jego rewitalizacji.
Stało się to za sprawą polsko-ukraińskich warsztatów teatralnych prowadzonych przez reżysera Wiesława Hołdysa i aktorów Teatru Mumerus: Annę Lenczewską, Jana Mancewicza i Karola Zapałę. W warsztatach wzięła udział grupa młodzieży związanej ze Studiem Teatru Mumerus oraz studenci Wiszniańskiego Kolegium Rolniczego (Ukraina), które zarządza Pałacem Fredrów.
Pierwszy etap warsztatów zrealizowany został w Willi Decjusza, gdzie odbyła się premiera plenerowego spektaklu Ludzie gościńca: Papkin i inni. Druga ich część przeniesiona została do Beńkowej Wiszni, gdzie kontynuowane były działania teatralne, ale wysiłek zarówno prowadzących warsztaty, jaki i uczestników koncentrował się głównie na wzbogaceniu spektaklu o elementy ukraińskiej kultury, obyczaju i języka. Stało się do możliwe dzięki ogromnemu zaangażowaniu wiszniańskiej młodzieży wspomaganej przez dwóch młodych aktorów z drohobyckiego Teatru Alter, a przede wszystkim dzięki dokonanemu przez Irynę Madrysz tłumaczeniu na język ukraiński scenariusza spektaklu, opartego na fragmentach Zemsty Aleksandra Fredry.
Obok polskich strachów na wróble, będących ważnym elementem scenografii przedstawienia, w wiszniańskim parku stanęły ukraińskie „опудалa” czy - jak kto woli - „чучелa”, a rozpoczynająca przedstawienie scena wywoływania duchów Papkina zrealizowana została w konwencji odwołującej się do lokalnej tradycji funeralnej. Bo właśnie na wątku tej postaci Fredrowskiej komedii i jej uniwersalnym rodowodzie oparty został scenariusz przedstawienia, a właściwie gry teatralnej, która lokalną młodzież wciągnęła do tego stopnia, że wymogła na dyrektorze Kolegium, Dmitro Klebanie, akceptację pomysłu zorganizowania uczelnianego teatru ze sceną plenerową w dawnym majątku hr. Aleksandra Fredry.
Gośćmi spektaklu w Pałacu Fredrów byli m.in. Jacek Żur, Konsul RP we Lwowie, Taras Woźniak, dyrektor Wydziału Zagranicznego Lwowskiej Rady Obwodowej, Iryna Madrysz, redaktorka wpływowego ukraińskiego czasopisma „Ji”, dyrektor Dmitro Kleban i pracownicy Wiszniańskiego Kolegium, przedstawiciele polskiego i ukraińskiego duchowieństwa. Przede wszystkim jednak mieszkańcy Wiszni i pobliskich miejscowości. Celem warsztatów było ożywienie tego miejsca, bo w przypadku całego przedsięwzięcia jednakowo ważne jest działanie na rzecz pozyskiwania środków i realizacji zadań związanych z adaptacją obiektu na centrum kulturalne, co zainteresowanie i związanie z tym miejscem lokalnej społeczności.
Przedstawienie wystawione zostało także na dziedzińcu Muzeum Historycznego we Lwowie. Ukraińska część projektu została objęta patronatem Konsula Generalnego RP we Lwowie.
OPINIE PRASOWE:
Julia Łokietko
„KULA ZIEMSKA ZNA PAPKINA”
Wszyscy znamy „Zemstę” Aleksandra Fredry. Wielu z nas czytało tę komedię, wielu oglądało
ją na scenie teatralnej lub w kinach, mamy oczywiście na myśli świetną jej interpretację Andrzeja Wajdy. Tak więc, co w tej sztuce jest tak atrakcyjnego dla widza? Z pewnością plastyka języka sprzyja lekturze, dowcipne nawiązania do klasycznej tradycji kształtują obrazowość, jednak jest coś poza tym. A może ktoś? Nie wiem, jak Państwa, ale moją ulubioną postacią w „Zemście” jest właśnie Józef Papkin. Ten drobny oszust, poeta, niezgrabny kochanek romantyczny, gracz, obieżyświat i nieszczęśnik „otruty w lampce wina”, jest przyczyną naszych łez w drgawkach śmiechu lub we wzruszonym zamyśleniu. Stał się on też głównym i jedynym bohaterem plenerowego polsko-ukraińskiego spektaklu „Ludzie Gościńca – Papkin i inni”.
Aleksander Fredro, a Ukraina
Autor „Zemsty” jest związany z ziemią współczesnej Ukrainy w sposób szczególny. Tu się urodził u stóp Karpat, tu mieszkał w Beńkowej Wiszni i we Lwowie, tu pozostawił po sobie
wiele pamiątek. Należący niegdyś do rodziny Fredrów dworek w Beńkowej Wiszni, jest obecnie rewitalizowany nie tylko architektonicznie. Na jego odrodzeniu w sensie kulturalnym i historycznym zależy tak osadzonemu tam Wiszniańskiemu Kolegium, jak i Willi Decjusza, która opiekuje się kompleksem pałacowym i przeprowadza jego inwentaryzacje w ramach
swego programu konserwatorskiego. Właśnie krakowskie Stowarzyszenie zaproponowało Teatrowi Mumerus objąć to miejsce polsko-ukraińskim projektem edukacyjnym w ramach
programu UE „Młodzież w działaniu”.
(...)
Papkin przekracza granice
Warsztaty teatralne zgromadziły młodzież polską, zaprzyjaźnioną z krakowskim teatrem Mumerus oraz studentów Wiszniańskiego Kolegium Lwowskiej Narodowej
Akademii Rolniczej. Pierwszą ich część przeprowadzono w Krakowie, a 29 sierpnia w Ogrodach Willi Decjusza odbyła się premiera plenerowego spektaklu „Ludzie Gościńca – Papkin i inni”. Drugą część warsztatów przeniesiono do Pałacu Fredrów w Beńkowej
Wiszni, na Ukrainie. Była to swego rodzaju rewizyta i młodzież ukraińska z chęcią wykonywała rolę gospodarzy, pokazując rodzinne miejscowości. Tam też, 10 września, odbył się drugi pokaz spektaklu. Na podwórko Muzeum Historycznego we Lwowie Papkin zawitał
12 września i oczywiście nie ominęliśmy okazji by się z nim zapoznać. Z nim, lub raczej z nimi, gdyż spełniło się najskrytsze marzenie fredrowskiego bohatera i włoski dworek muzeum był w tym dniu wprost „zaludniony Papkinami”. Ciężko niektórym widzom
było zrozumieć znaczenie i cel tego wrzasku, jęku, biegania, śpiewu, tańca, recytacji, korowodów i histerii. Papkinami byli starsi i młodsi, Polacy i Ukraińcy, kobiety i mężczyźni. Na pytanie, dlaczego właśnie tak potraktowano należącą już do klasyki komedię A. Fredry, odpowiada reżyser Wiesław Hołdys: „To jest teatralna gra z Papkinem, wykorzystujemy tu teksty z „Zemsty” i nie tylko. Rezygnując z całej fabuły dramatu, postanowiliśmy zbadać gdzie Papkin był przedtem, gdzie był potem i gdzie włóczy się teraz. Przeczytaliśmy z młodzieżą „Zemstę”, nawet mieliśmy ukraińskie tłumaczenie sztuki. Na warsztatach zajmowaliśmy się jednak wyłącznie postacią Papkina. Zależało nam na tym, by każdy aktor stworzył sobie własny wizerunek. Chociaż mieliśmy scenografa, większość kostiumów wykonali sami młodzi ludzie”. Jak wielu z widzów, interesowało nas dlaczego reżyser powielił postać Papkina.
„Jest to postać, która ciągle odbija się w lustrach. W ten sposób chcieliśmy pokazać wewnętrzną dialektykę bohatera, jakim jest Papkin i w ten sposób wzbogacić jego recepcję przez widzów. Wiadomo, że jeśli w jedną postać wciela się kilku aktorów naraz, to każdy pokazuje ją w innym świetle, przez co ta postać zyskuje. Każdy Papkin w naszym spektaklu jest inny, unikalny. Z założenia wiemy, że niby jest to jeden człowiek. Chciałem jednak
pokazać wielość osobowości naszego bohatera” – wyjaśnia Wiesław Hołdys.
Podczas warsztatów, młodzież polska i ukraińska starała się uczyć od siebie nawzajem i poznawać kultury narodowe partnera. Owoce tej pracy, pod czujnym okiem reżysera, zostały
wcielone w spektakl. Zjawiły się tu huculskie pieśni, wiele też replik aktorów przetłumaczono na język ukraiński.
Echo międzynarodowe i międzykulturowe najwyraźniej uwydatniło się podczas groteskowego pogrzebu Papkina, kiedy to w korowodzie pogrzebowym brzmiała jedna pieśń w dwu językach.
Organizatorom zależało na tym, żeby partnerzy z Ukrainy trochę poznali polską kulturę, zwłaszcza twórczość A. Fredry, związanego przecież z ziemią ukraińską. Wiesław Hołdys ze swą jego ekipą postarał się osadzić twórczość autora „Zemsty” w Rudkach, Beńkowej Wiszni, Lwowie – tam, gdzie od wieków zamieszkuje obok siebie ludność polska i ukraińska. Duże wrażenie zrobiło na uczestnikach też miasto Brunona Schulza – Drohobycz.
Zapytaliśmy Wiesława Hołdysa, dlaczego wybrał właśnie Papkina. „Józef Papkin jest postacią uniwersalną, którą każdy zrozumie. W każdej kulturze jest przecież postać żołnierza
samochwała – trochę błazna, trochę szulera, trochę gracza, a w istocie tragicznego człowieka, którego nawet pogrzeb jest wzruszającą farsą” – wyjaśnia reżyser.
Podsumowanie całości projektu jest pozytywne. Tego zdania są jak uczestnicy, tak i organizatorzy. „(...)
Projekt został zrealizowany w ramach programu Unii Europejskiej „Młodzież w działaniu”, a patronat nad nim na terenie Ukrainy, objął Konsul Generalny Rzeczypospolitej Polskiej
we Lwowie.
Julia Łokietko
Kurier Galicyjski, Lwów
15- 28 pażdziernika 2010
nr 19/2010
Spektakl "Papkin i inni"Plenerowe przedstawienie przyciągnęło wielu ludzi, pomimo chmurnej pogody. Głównym bohaterem sztuki był Papkin w kilkunastu odsłonach - każdy z aktorów odgrywał tę postać. "Lew północy' oraz "jeździec doskonały" rozśmieszał (li) do łez.
Sztuka miała charakter otwarty: w jednej ze scen dwu Papkinów zaprosiło do sztuki widza, mężczyznę, podziwiając jego walory... kobiece. Scenografia składała się ze szmacianych postaci Papkina oraz butów zainstalowanych na kijach, wbitych w ziemię oraz takich rekwizytów, jak tekturowe pistolety i gitary. Każdy z Papkinów ubrany był w stylu francuskim: krótkie spodnie, buty sięgające przed kolano, długą marynarkę, trójkątny kapelusz z jasnym warkoczykiem oraz tekturowe szabelki.
Spektakl przedstawiał przygody, rozterki Papkina. Przez 1,5 godziny aktorzy skupiali na sobie całą uwagę widzów, a po skończeniu rozległy się długie i gromkie brawa (...)
Ewa Adamska
Portal: MM Moje Miasto - Kraków